Na miejsce pojechałem z Asią i Hasanką pociągiem, nocleg na sali gimnastycznej spoko, nawet się załapałem jeszcze na materac. Położyłem się i przypadkiem zasnąłem, wstałem o 22.. przemęczyłem do 4 rano i wstałem żeby okupować gniazdko i ładować zegarek :p szukałem czegoś do jedzenia ogólnie sklepu i nic. W Żabce zjadłem hotdoga.. bieg.. ojojoj Maraton 🙂
Druga część tripu Warszawa Szczytno
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bieganie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.